środa, 19 grudnia 2012

...

Na jakiś czas znikam.
Muszę jakoś ogarnąć. Całą swoja osobę, myśli i życie...

wtorek, 27 listopada 2012

Niestety

Wróciłam. Z ciężkim sercem.
Było tak cudnie i rozkosznie, że żadne słowa nie są w stanie tego opisać.
W myślach wciąż przeżywam. Każde ziarenko piasku, każdą napotkaną muszelkę i każdy kawałek meduzy.
Ubóstwiam morze.

wtorek, 20 listopada 2012

Czerń

Kupiłam kozaki! Czarne.
Co prawda myślałam o bardziej kobiecych kozakach z niewielkim obcasem, a skończyło się na czymś pomiędzy glanami a oficerkami, ale co z tego. Czekały na mnie. Ostatnia para, numer 37. Są wygodne, pasują do wszystkiego, a jak odpowiednio człowiek skomponuje ciuchy to i kobieco i seksownie jest.
Do tego kupiłam obcisłe dżinsy, czarne leginsy, mega fajny sweter tuż za tyłek, 3 bluzki i czapkę.
Zaszalałam.
Ale musiałam, bo my w weekend nad morze jedziemy i nie miałam się w co ubrać. Tak tak, ja wiem, że każda kobieta tak mówi, ale ja naprawdę nie miałam.
I kurna baby jedne, modę mam w pompce, ale kolorystycznie to mi jednak współgrać musi. No nie wylezę z szarym futerkiem na górze i brązowym na dole, bo to kurna nie pasuje no. A usunąć futra ani z jednego ani z drugiego się nie da. Zresztą nawet jakby się dało, to i tak się gryzie :-P
I wcale nie zamierzam szukać teraz brązowej kurtki. Chyba, że jakaś wpadnie na mnie przypadkiem. :-) Poszukiwania zawieszam do przyszłego sezonu. [No chyba, żeby ten kupon lotto co go noszę do sprawdzenia był szczęśliwą 6ką, to wtedy paryski shopping od razu. :-) Przewodnik już jest :-)]

A czy nie pomyślałaś Skrytko, że moje zewnętrzne dylematy garderobiane są odzwierciedleniem mych wewnętrznych rozterek życiowych? Czerń jest tu wyrazem smutku i zatracenia, brąz symbolem życia, a obie siły gryza się w mym umyśle niczym futerko przy kurtce z futerkiem na butach. :-D
I widzę, że masz tak jak ja, wymyślasz ciuchy, których jeszcze nie wyprodukowali, a potem szukasz jak osiołek w sklepach wiedząc, że i tak nie znajdziesz :-) Jak wspomniałam, brązowej kurtki szukam już 3 lata :-)

Marzę o tym, żeby już biegać po plaży ze słuchawkami na uszach.

czwartek, 8 listopada 2012

Babski dylemat

Katastrofa.
Mam dwie pary kozaków. Jedna para na obcasie, druga bez. Obie pary są idealne, wyglądają fantastycznie i mogłabym iść w nich na koniec świata. Uwielbiam te buty jak żadne inne.
Mam też kurtkę. Zimową. Jest ciepła, ma fantastyczny kołnierz, wygląda na tyle kobieco na ile kurtka zimowa wyglądać może i tak jak w butach mogłabym w niej iść gdzie mnie tylko nogi poniosą.
Gdzie dylemat?
Obie pary butów są brązowe z brązowym futerkiem, a kurtka czarna z szarym futerkiem i wszystko do siebie jak kwiat do kożucha.

Muszę kupić albo brązową kurtkę albo czarne buty. Tyle, że buty ubóstwiam brązowe i żadne czarne mi się nie podobają, a fajnych brązowych kurtek nigdzie nie ma, szukam już 3 lata.

środa, 7 listopada 2012

Żle

Ale mam kur.a krajzys.

Tylko wziąć szczoteczkę, zamknąć drzwi i zaszyć się w głuszy. Z dala od wszystkiego.
Jest coraz gorzej.
Ciszy i siebie. Brak mi.

środa, 24 października 2012

Finał

Ostatni tydzień minął mi na intensywnych przygotowaniach do imprezy.
W sobotę nastąpił długo wyczekiwany finał...
Stresowałam się jak nie wiem. Oczywiście miałam świadomość tego, że wszyscy, których zaprosiłam są spontaniczni i nie do końca zrównoważeni, więc powinni się dogadać. Ale wiadomo, jak to jest z wariatami - z nimi nigdy nic nie wiadomo :-)
Na szczęście stresowałam się niepotrzebnie, bo było fantastycznie.
Dopisali wszyscy. Nawet ten nieskomunikowany 1% :-) Impreza trwała do 7 rano, a kładąc się spać, tudzież zbierając do domu, każdy komentował "rany, nie pamiętam kiedy byłam/byłem na tak długiej imprezie". :-)
Potem były telefony z podziękowaniami i prośby, że jak będziemy urządzać imprezę, to żeby o nich nie zapomnieć :-) Wnioskuję więc, że pozytywne opinie na temat spotkania nie były wypowiedziane jedynie dlatego, że wypada.
Nawet pies bawił się świetnie, choć od 3ciej trochę przysypiał :-)

piątek, 5 października 2012

Szczypta niecodzienności w zwykłej codzienności

Jak co-z-tego dba o rozwój firmy.

Dzwoni telefon
- Dzień dobry, chciałabym umówić się do pani doktor od dziwnych zwierzątek
- A jak dziwne są to zwierzątka?
- Szczur i świnka.
- Ok, szczur i świnka
- Taka mała świnka. Wietnamska. Hahahaha
- Hahahaha
- Czy w czwartek o godz xxx pani odpowiada?
- Jak najbardziej
- W takim razie zapisuję panią do pani doktor X, zapraszam i do zobaczenia
- Dziękuję, do zobaczenia

Kilka minut później, rozmowa z innym lekarzem.
- Umówiłam do X świnkę i szczura. Pani się śmiała, że to świnka wietnamska
- A na co ta świnka?
- Na odrobaczanie
  ….
 Kurna, bo ona chyba żartowała, że to wietnamska, co?
- Nie wiem. Zwykłe świnki też się odrobacza. Hahaha.
- Nie no kobieta żartowała. Powiedziała „Taka mała świnka. Wietnamska hahahaha”
  ….
 Kurna, a jak nie żartowała i zapisałam X prosiaczka? :-)

Kilka chwil później, rozmowa z X
- Wiesz co, zapisałam do ciebie świnkę i szczura. Tylko nie jestem pewna tej świnki. Nie wiem czy nie wietnamska.
- Jak to wietnamska?
- No pani powiedziała „Taka mała świnka. Wietnamska hahahaha”. No to byłam pewna, że się wygłupia, ale teraz już pewna nie jestem, bo wcześniej mówiła o dziwnych zwierzątkach. Jakby co wzięłam do pani numer, więc potem zadzwoń i się upewnij czy to aby na pewno nie prosiaczek.

W międzyczasie zadzwoniła pani, żeby przełożyć wizytę na inną godzinę. Odebrała X.
- Ja mam jeszcze takie pytanie, co to za świnka
- Wietnamska hahaha
- Ale poważnie wietnamska?
- No tak.
- Uhm

A jeszcze godzinę wcześniej X narzekała, że ktoś jej umówił fretkę jako dziwne zwierzątko :-)

No i mieliśmy świnkę. Z nosem jak guziczek i zakręconym ogonkiem.
Bo my lubimy wyzwania. :-)
Ale świnka w mieszkaniu jakoś mało mnie przekonuje. Siedzi toto w kociej kuwecie robiąc pod siebie.
Gdybym miała dom z wielkim ogrodem, pewnie byłaby tam Arka Noego. Ale tak mało ma to dla mnie sensu.
Podobno jednak o gustach się nie dyskutuje. Więc jedni mają koty, drudzy psy, a inni świnki. A my urozmaicenie w pracy :-)
Potem hahałyśmy się, że zaczną dzwonić do nas z okolicznych wiosek i pytać "pani czy to weteryniarnia, bo mi maciora rodzi?"