Po raz kolejny potwierdziła się moja teoria, że nieszczęścia, podobnie jak szczęścia biegają całymi stadami. Jak się wali, to tak, że tylko sznurek i na żyrandol, choć pewnie i on by się urwał. A potem nagle obrót o 180 stopni i rzeczy niemożliwe staja się możliwe.
Dziś wreszcie, po wielu przejściach, nie przespanych nocach, stresach i niepewności przyszło uniezależnienie. Kilka podpisów u notariusza i wreszcie nadeszła ta upragniona świadomość, że już nic nie powinno nas zaskoczyć. I choć zapewne będzie jeszcze niejeden wkurw, całe mnóstwo formalności i minie sporo czasu zanim na nowo poukładamy sobie życie i osiągniemy stabilizację, to świadomość, że ten pierwszy, najważniejszy krok jest już za nami jest niezwykle pokrzepiający.
Choć myślałam, że gdy nastąpi ten dzień , satysfakcja będzie większa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz