wtorek, 2 października 2012

Ehhh...

Nie lubię jesieni ani zimy. Zimno, brak światła, pierdyliard warstw ciuchów na sobie, a i tak człowiekowi jest zimno. To wszytko mnie przygnębia. Zdecydowanie jestem dzieckiem słońca.
Z drugiej jednak strony są rzeczy które darzę ogromnym sentymentem.
Uwielbiam na przykład zapach z kominów w powietrzu. Gdy czasami, szczególnie wieczorem, jadę z pracy rowerem, w powietrzu czuć wilgoć, przyrodę i ten zapach właśnie.
Ta fantastyczna mieszanka kojarzy mi się ze staniem zakochania. Podobno ludzie zakochują się na wiosnę. Ja, prócz ostatniego razu z Marsjaninem i kilku wakacyjnych miłości, prawie zawsze zakochiwałam się zimą. To był fajny czas. Wieczorne spacery, wyjazdy w góry, te podchody i ukradkowe spojrzenia. Czyste piękno.
Najzabawniejsze jest to, że jesienią i zimą zwykle wyglądam jak półtora nieszczęścia. Pod wpływem wilgoci każdy włos odstaje w inną stronę, nos mam czerwony jakbym zaliczyła tygodniową libację alkoholową, jestem upakowana w ciuchy jak baleronik, bo ciągle mi zimno i generalnie do modelki z francuskiego żurnala brakuje mi... wszystkiego :-) A mimo to, właśnie wtedy było najfajniej. :-) W tym względzie gust facetów zawsze mnie zadziwiał :-)
Generalnie nigdy nie przypuszczałam, że na rowerze świat zapachów jest tak barwny. Już wiem na przykład jakim zapachem jest "świeżość poranka". Jest naprawdę genialna!

Są ludzie, z którymi mam ochotę usiąść i pogadać. Sam na sam. O sprawach poważnych i o zwykłej "dupie Maryni". Chciałabym, by poznali mnie od innej niż do tej pory strony. Chciałabym poznać ich historie.
Jest potencjał, nie ma możliwości. A nawet jakby były, to nie mam śmiałości. Bo nie wiem czy podobnie jak ja, chcieliby. Czy potrafiliby. Czy może odpowiada im to, co jest.
To jest trochę jak dylemat chłopaka, który ma fantastyczną kumpelę, w której jest zakochany i nie wie czy zaryzykować podryw czy nie. Jeśli dziewczyna nie odwzajemnia uczuć, gość prawdopodobnie straci fantastyczną kumpelę. Jeśli odwzajemnia, może mieć nie dość, że kupelę, to jeszcze zajebistą dziewczynę.
Jeśli zaryzykuję, mogę albo stracić świetnych dalekich znajomych albo zyskać bliskich znajomych.
Głupie to.
No i pozostaje jeszcze jedno pytanie na które nie znam odpowiedzi. Czy na pewno tego chcę, czy to zwykła ciekawość nieznanego, które stając się znane, stanie się mniej atrakcyjne.
Bo i tak może być.
No czemuż ja taka pokomplikowana jestem? Czemu nie potrafię zwyczajnie egzystować jedząc, śpiąc, chodząc do pracy, na spacery z psem i nie myśląc zbyt wiele? Ludzie tak przecież żyją, to czemu nie mogę i ja?

5 komentarzy:

  1. Nie wolno nie lubić jesieni. Jest oryginalna i jedyną słuszną porą roku. Trzeba móc do niej podejść z odpowiedniej strony i nigdy nie ustawiać się pod wiatr (bo pizga, wiadomo) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No prooooszzzzzę Cię. Pomyliło Ci się chyba z wiosną. :-D Bo to jest jedyna słuszna pora roku. I wtedy można ustawiać się pod wiatr, bo nie pizga tak mocno :-) I deszcz wcale taki straszny nie jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiosna, czy jesień... Co za różnica tak naprawdę? Zimno, wieje, pada, a chciałoby się już słońca i ciepła albo jeszcze słońca i ciepła. Z tym że ja jednak jestem po stronie jesieni. Wiosną tak jakoś szaro jest. Drzewa takie łyse, kałuże, brudne chodniki. A jesień... Tło jakieś inne. Więc się zgadzam z Wussupem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za różnica, się pytasz, tej? Ja Cię proszę, ale nadrabiasz tym, że się zgadzasz, bo ze mną się po prostu trudno nie zgodzić. Tylko autorka jeszcze się musi nauczyć brać na to poprawkę, się ubrać właściwie i nie kręcić nosem na słuszniejszą porę roku, bo wiosna może i jest rzeczywiście słuszna, ale słuszniejsza już jest tylko jesień :>

    Przegadaj mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Szaro wiosną? No proszzzzzę... Wszystko budzi się do życia, zieleń kwitnie, ludzie się rozbierają. Chce się żyć. W wiosenny deszcz wszystko rośnie, w jesienny kurczy :)
    Nie będę nikogo przegadywać. :D Moja słuszność jest najsłuszniejsza!;P

    OdpowiedzUsuń