środa, 24 października 2012

Finał

Ostatni tydzień minął mi na intensywnych przygotowaniach do imprezy.
W sobotę nastąpił długo wyczekiwany finał...
Stresowałam się jak nie wiem. Oczywiście miałam świadomość tego, że wszyscy, których zaprosiłam są spontaniczni i nie do końca zrównoważeni, więc powinni się dogadać. Ale wiadomo, jak to jest z wariatami - z nimi nigdy nic nie wiadomo :-)
Na szczęście stresowałam się niepotrzebnie, bo było fantastycznie.
Dopisali wszyscy. Nawet ten nieskomunikowany 1% :-) Impreza trwała do 7 rano, a kładąc się spać, tudzież zbierając do domu, każdy komentował "rany, nie pamiętam kiedy byłam/byłem na tak długiej imprezie". :-)
Potem były telefony z podziękowaniami i prośby, że jak będziemy urządzać imprezę, to żeby o nich nie zapomnieć :-) Wnioskuję więc, że pozytywne opinie na temat spotkania nie były wypowiedziane jedynie dlatego, że wypada.
Nawet pies bawił się świetnie, choć od 3ciej trochę przysypiał :-)

piątek, 5 października 2012

Szczypta niecodzienności w zwykłej codzienności

Jak co-z-tego dba o rozwój firmy.

Dzwoni telefon
- Dzień dobry, chciałabym umówić się do pani doktor od dziwnych zwierzątek
- A jak dziwne są to zwierzątka?
- Szczur i świnka.
- Ok, szczur i świnka
- Taka mała świnka. Wietnamska. Hahahaha
- Hahahaha
- Czy w czwartek o godz xxx pani odpowiada?
- Jak najbardziej
- W takim razie zapisuję panią do pani doktor X, zapraszam i do zobaczenia
- Dziękuję, do zobaczenia

Kilka minut później, rozmowa z innym lekarzem.
- Umówiłam do X świnkę i szczura. Pani się śmiała, że to świnka wietnamska
- A na co ta świnka?
- Na odrobaczanie
  ….
 Kurna, bo ona chyba żartowała, że to wietnamska, co?
- Nie wiem. Zwykłe świnki też się odrobacza. Hahaha.
- Nie no kobieta żartowała. Powiedziała „Taka mała świnka. Wietnamska hahahaha”
  ….
 Kurna, a jak nie żartowała i zapisałam X prosiaczka? :-)

Kilka chwil później, rozmowa z X
- Wiesz co, zapisałam do ciebie świnkę i szczura. Tylko nie jestem pewna tej świnki. Nie wiem czy nie wietnamska.
- Jak to wietnamska?
- No pani powiedziała „Taka mała świnka. Wietnamska hahahaha”. No to byłam pewna, że się wygłupia, ale teraz już pewna nie jestem, bo wcześniej mówiła o dziwnych zwierzątkach. Jakby co wzięłam do pani numer, więc potem zadzwoń i się upewnij czy to aby na pewno nie prosiaczek.

W międzyczasie zadzwoniła pani, żeby przełożyć wizytę na inną godzinę. Odebrała X.
- Ja mam jeszcze takie pytanie, co to za świnka
- Wietnamska hahaha
- Ale poważnie wietnamska?
- No tak.
- Uhm

A jeszcze godzinę wcześniej X narzekała, że ktoś jej umówił fretkę jako dziwne zwierzątko :-)

No i mieliśmy świnkę. Z nosem jak guziczek i zakręconym ogonkiem.
Bo my lubimy wyzwania. :-)
Ale świnka w mieszkaniu jakoś mało mnie przekonuje. Siedzi toto w kociej kuwecie robiąc pod siebie.
Gdybym miała dom z wielkim ogrodem, pewnie byłaby tam Arka Noego. Ale tak mało ma to dla mnie sensu.
Podobno jednak o gustach się nie dyskutuje. Więc jedni mają koty, drudzy psy, a inni świnki. A my urozmaicenie w pracy :-)
Potem hahałyśmy się, że zaczną dzwonić do nas z okolicznych wiosek i pytać "pani czy to weteryniarnia, bo mi maciora rodzi?"

wtorek, 2 października 2012

Ehhh...

Nie lubię jesieni ani zimy. Zimno, brak światła, pierdyliard warstw ciuchów na sobie, a i tak człowiekowi jest zimno. To wszytko mnie przygnębia. Zdecydowanie jestem dzieckiem słońca.
Z drugiej jednak strony są rzeczy które darzę ogromnym sentymentem.
Uwielbiam na przykład zapach z kominów w powietrzu. Gdy czasami, szczególnie wieczorem, jadę z pracy rowerem, w powietrzu czuć wilgoć, przyrodę i ten zapach właśnie.
Ta fantastyczna mieszanka kojarzy mi się ze staniem zakochania. Podobno ludzie zakochują się na wiosnę. Ja, prócz ostatniego razu z Marsjaninem i kilku wakacyjnych miłości, prawie zawsze zakochiwałam się zimą. To był fajny czas. Wieczorne spacery, wyjazdy w góry, te podchody i ukradkowe spojrzenia. Czyste piękno.
Najzabawniejsze jest to, że jesienią i zimą zwykle wyglądam jak półtora nieszczęścia. Pod wpływem wilgoci każdy włos odstaje w inną stronę, nos mam czerwony jakbym zaliczyła tygodniową libację alkoholową, jestem upakowana w ciuchy jak baleronik, bo ciągle mi zimno i generalnie do modelki z francuskiego żurnala brakuje mi... wszystkiego :-) A mimo to, właśnie wtedy było najfajniej. :-) W tym względzie gust facetów zawsze mnie zadziwiał :-)
Generalnie nigdy nie przypuszczałam, że na rowerze świat zapachów jest tak barwny. Już wiem na przykład jakim zapachem jest "świeżość poranka". Jest naprawdę genialna!

Są ludzie, z którymi mam ochotę usiąść i pogadać. Sam na sam. O sprawach poważnych i o zwykłej "dupie Maryni". Chciałabym, by poznali mnie od innej niż do tej pory strony. Chciałabym poznać ich historie.
Jest potencjał, nie ma możliwości. A nawet jakby były, to nie mam śmiałości. Bo nie wiem czy podobnie jak ja, chcieliby. Czy potrafiliby. Czy może odpowiada im to, co jest.
To jest trochę jak dylemat chłopaka, który ma fantastyczną kumpelę, w której jest zakochany i nie wie czy zaryzykować podryw czy nie. Jeśli dziewczyna nie odwzajemnia uczuć, gość prawdopodobnie straci fantastyczną kumpelę. Jeśli odwzajemnia, może mieć nie dość, że kupelę, to jeszcze zajebistą dziewczynę.
Jeśli zaryzykuję, mogę albo stracić świetnych dalekich znajomych albo zyskać bliskich znajomych.
Głupie to.
No i pozostaje jeszcze jedno pytanie na które nie znam odpowiedzi. Czy na pewno tego chcę, czy to zwykła ciekawość nieznanego, które stając się znane, stanie się mniej atrakcyjne.
Bo i tak może być.
No czemuż ja taka pokomplikowana jestem? Czemu nie potrafię zwyczajnie egzystować jedząc, śpiąc, chodząc do pracy, na spacery z psem i nie myśląc zbyt wiele? Ludzie tak przecież żyją, to czemu nie mogę i ja?