niedziela, 30 września 2012

ja i moje pomysły...

W przypływie chęci interakcji międzyludzkiej, gdy jeszcze ową chęć posiadałam, pomyślałam, że fajnie by było zebrać choćby część z tych fajnych istot w swoim życiu spotkanych, pod jednym dachem. No i w sumie wyszło, że najlepiej byłoby gdyby to był nasz dach. Sufit w zasadzie. A że ja chwilami szybciej działam niż myślę, informacja pooooszłaaa zanim mi przeszło.
Człowieki o których pomyślałam, równie ciepło pomyślały o mnie (co było przesympatyczne z ich strony) i informacja zwrotna w 99% była pozytywna. Pozostały 1% to najbardziej zapracowany człowiek na świecie, z którym nawiązanie kontaktu, to nie problem, ale prawdziwa, najprawdziwsza na świecie sztuka, którą opanować mogą jedynie najcierpliwsi. A ponieważ cierpliwość moja jest ogromna, ale niestety krótka, po kilku próbach spasowałam i zdałam się na ludzi o większych w tym temacie umiejętnościach.
I tak oto wpakowałam się z lekka jak śliwka w kompot. :-)
Bo w sumie to ja imprez za groma urządzać nie potrafię. Nie posiadam też wystarczającej ilości zastawy, a miejsca do spania będą baaaardzo prowizoryczne. Już nie wspomnę o fakcie, że ze względu na pracę, nie wiem kiedy zdążę przygotować mieszkanie i jakiekolwiek jadło. No cóż, będę miała o czym myśleć przez najbliższe 3 tygodnie. Może mnie ta myśl jakoś zmotywuje, bo podusia i pierzynka wciąż są moimi najlepszymi przyjaciółmi.A te kolorowe rozdeptane liście na chodnikach tylko pogłębiają moją i tak głęboką już więź z nimi.

wtorek, 25 września 2012

Spadek formy

O ile jeszcze przed chwilą miałam ochotę na imprezy, śmiechy, chichy i towarzystwo innych, tak teraz najchętniej zakopałabym się z poduszeczką pod pierzynką i obudziła co najmniej za tydzień.
Nienawidzę jak jest mi zimno. Szczególnie rano, gdy wstaję.

Na starość coraz gorzej znoszę zimno.
Poza tym mam pierwszy kryzys chodzenia do pracy. Nie wiem czy to wpływ ciągle narzekających dziewczyn (bo narzeka każda, każdego dnia i na wszystko), czy też jesieni i wszechobecnego zimna. A może to zbliżający się okres. Albo jestem zwyczajnie przemęczona. Może 1,5 miesiąca to nie jest żaden wyczyn, ale to było naprawdę bardzo intensywne 1,5 miesiąca. I nie, nie zniechęciłam się. Wciąż uwielbiam to co robię. Tyle tylko, że cholernie chce mi się spać i chwilami nie mam siły podnieść swoich zwłok.
Energii. Błagam energii.

sobota, 22 września 2012

Czoko-spoko :-)

Zmieniłam kolor włosów - z jaśniutkiego blondu na ciemną czekoladę i skróciłam je o połowę.
Lubię reakcję ludzi, gdy przechodzę taką metamorfozę. Totalny szok i pytanie - dlaczego? No jak to dlaczego. Bo kobieta zmienną jest. 4 lata w blondzie to i tak za długo.
Już myślałam, że będę musiała zmienić fryzjera. Jak poszłam zapisać się na farbę i zapowiedziałam, że chcę czekoladę, mój ulubiony fryzjer zapytał - chcesz, żeby Ci zielony wyszedł? Kurna, przecież dlatego nie farbuję włosów w domu, żeby właśnie czupryna nie była zielona. I wkurzył mnie, bo fryzjer musi być elastyczny i kreatywny, a jak nie jest znaczy że jest dupa nie fryzjer. Już nie raz przechodziłam z blondu na ciemny brąz i odwrotnie i wiem, że się da. Więc co mi tu kurna o zieleni pitoli. Jakbym chciała wyglądać jak trawa na wiosnę, to bym to wyraźnie wyartykułowała.
Szłam z myślą, że będzie to moja ostatnia wizyta. Jednak przy samej wizycie rozbroił mnie totalnie. Pośmialiśmy się, pogadaliśmy i było tak fajnie jak zawsze i żadne moje życzenie nie było problemem. Mam jakąś słabość do tego człowieka i chyba z wzajemnością. Oczywiście nie omieszkałam wypomnieć, że podczas umawiania był w moim mniemaniu niemiły. Powyzłośliwialiśmy się trochę na siebie, po czym podał mi swój prywatny numer telefonu, bo ostatni, który miałam jest już nieaktualny. :-)
W pracy plaża. Tak nazywamy okresy słabego ruchu. Nienawidzę nie mieć co robić, przez co wysprzątałam już chyba wszystko co można było wysprzątać, ale jak tak dalej pójdzie, to za chwilę naprawdę nie będę miała co robić. Czekam na ten remont jak na zbawienie.
Udało mi się schudnąć 2 kilo. Rower i ruch robi swoje. Tyle, że od dwóch dni tak mi się chce jeść, że zamieniam się w permanentnego przeżuwacza. Układam papierki, żuję kabanoska, zmywam podłogę memłam bułeczkę, mam przerwę ciamkam eklerkę, a wszystko zapijam hektolitrami kawy. Brakuje już tylko żelków pod prysznicem.
O. Właśnie sobie przypomniałam, że mają nowość w KFC, a ja jej jeszcze nie próbowałam.
Rany jaka jestem głodna.
To kiedy to śniadanie?

wtorek, 18 września 2012

Stupido

Zawsze, gdy choć trochę odzyskam wiarę w ludzi, przychodzi rozczarowanie.
Niczego się po ludziach nie spodziewaj, to nie będziesz rozczarowana - powtarza mi ciągle Marsjanin
I ma rację. 100% racji. Ja to wiem. Bo teoretyk ze mnie świetny, tylko praktyk beznadziejny.
Oj głupia ty, głupia ty.